Po latach używania starego dowodu, zostałem w końcu zmuszony do jego wymiany. Przyznaję, przeciągałem to jak tylko można, bo nie chciało mi się stać w tych gigantycznych kolejkach, jakie prezentowały stacje telewizyjne.
Jednak grudzień zbliżał się ku końcowi i postanowiłem wreszcie złożyć wniosek. Akurat tak się złożyło, że mój urząd miejski ogłosił w sobotę dodatkowe godziny otwarcia dla tych wszystkich leniwych obywateli, którym się po prostu nie chciało załatwić tego wcześniej.
Żeby dostać dowód należało złożyć wniosek, dołączyć 2 fotki, lewy półprofil z odsłoniętym uchem, dobrze, że nie trzeba było dostarczać próbek z DNA, mógłbym bez wyrzutu splunąć im pod nogi, skrócony odpis aktu urodzenia i wpłacić 30zł dobrowolnego haraczu (tak jak gdybym całe życie nie płacił podatków, choćby w formie VAT do paczek z czipsami).
Sam wniosek o wymiane dowodu to jeden wielki bezsens według mnie. Należało tam podać takie dane, które i tak powinny być w bazach urzędowych, no bo po cholere mam podawać imiona rodziców, datę urodzenia lub swój PESEL, przecież to się nie zmienia, cholerna biurokracja…
Ale wracając do dnia złożenia wniosku, przyjmowanie chętnych miało rozpocząć się o 8 rano, więc postanowiłem, że pojade z samego rana, żeby załapać się na początek kolejki ;), wiem, jestem naiwny :).
Przyszedłem na tramwaj, który mam pod samym domem i na przystanku spotkałem jakiegoś nawiedzonego menta, który przez 15 minut nawijał coś pod nosem, zaintrygowany jego stanem psychicznym, postanowiłem zagadać. Okazało się, iż ów wstawiony dżentelmen czeka od godziny na swoją linię, ale doczekać się nie może bo ciągle jeżdżą linie z tym samym numerem (co jest praktycznie niemożliwe).
Po 5 minutach nadjechał mój tramwaj, więc postanowiłem poinformować mojego nowego kolegę, że nie jest to znowu ten sam numer, który ciągle widzi. Wzruszony moim zachowaniem, podziekował mi skinieniem głowy, poczułem się jakby mnie pobłogosławił jakiś ksiądz, widać nie byłą mu obca woda święcona 🙂
Dotarłem na miejsce o 8.05 i przywitał mnie jakiś biurokrata, który wręczył mi numerek do kolejki na godzine 12 heh (kolejka do pokoju przyjęć była już pełna). Numerki rozdawane były jedynie w sobotę, więc jeśli ja dostałem numerek na 12 będąc na miejscu o 8.05 to zastanawia mnie, o której ludzie juz szturmowali to miejsce, chyba o 5 rano… Wróciłem do domu i półprzytomny pooglądałem Futurame i znowu do urzędu miejskiego, tym razem na 11.30, bo miły urzędas powiedział żebym przyjechał wcześniej.
Zjawiłem się na miejscu, trochę się zdziwiłem, bo jakoś mało ludzi zauważyłem na zewnątrz w porównaniu z tym co było rano, mówię „już nie przyjmują?”. Ide do wskazanego pokoju, a tam wita mnie stado ok 30 bab i 2 chopów, poczułem się jak na jakimś zlocie feministek.
Od razu na mnie naskoczyła jakaś i drze ryja „a jaki ma pan numerek, jaki numerek bo przyjmują juz 170”, wyciągam z kieszni, niczym niewzruszony i pokazuję jej, że mam 149, in your face! To mi zaczynają nawijać, że tak późno jestem, mówie, że pisze wyraźnie 12 i siadam sobie przed drzwiami pokoju. Oczywiście babki w towarzystwie byłyby chore jakby siedziały cicho, przecież trzeba się wygadać, no to nawijają jak najęte, że siedzą tu już godzine, że survival im urządzili 😉
Nie zamierzałem się pchać, bo nie spieszyło mi się zbytnio do kościoła ;), ale jeden z nielicznych kolesiów mówi, że skoro mam wcześniejszy numer to powinien tam wejść i zaraz po tym otwarły się drzwi do pokoju przyjęć i wołają 2 osoby, no to wstaję i wchodzę :), jakaś moherowa babcia zaczęła protestować „Jak to jest, ten pan ledwo przyszedł i już wchodzi”, ale ktoś jej wytłumaczył, że wczesniejszy numerek = lepszy start 😉
Przyjęła mnie pani urzędniczka i musiałem jeszcze napisać na wniosku, jaki jest powód wymiany dowodu :P, co już w ogóle jest totalna biurokracją, po złożeniu podpisu (aż żałuje, że nie mam takich skillów kaligraficznych jak mój dziadek, bo bym mógł sobie walnąć iście artystyczny podpis) i 10 minutach wlepiania się w sufit wszystko zostało załatwione, a ja wróciłem do domciu i poległem w łóżku nieprzyzwyczajony do wstawania o 8 rano 😉
Mam tylko nadzieję, że za kolejny rok nie będę musiał wymieniać dowodu z powodu wprowadzenia systemu PESEL2 i biometrycznych dowodów, które chcą wprowadzić, żeby pokazać jak to ta nasza kochana Polska jest do przodu wśród cywilizowanego świata…
PS.
Do kościoła i tak nie poszedłem.
zajebista groteska :):):)